Pabierowski balował w Warszawie, a mieszkańcy Zielonej Góry byli bez wody
Przez niemal cały dzień mieszkańcy dużej części Zielonej Góry borykali się od godzin porannych z brakiem wody. Zamiast realnej pomocy, dostawali tylko kolejne komunikaty. Co w tym czasie robił prezydent miasta? Balował na marszu lewackiego ekstremisty Rafała Trzaskowskiego w Warszawie.
Można powiedzieć, że to po prostu pech. Sytuacja, która może zdarzyć się zawsze i wszędzie, ale nieszczęśliwym trafem zdarzyła się właśnie Pabierowskiemu, który zamiast być z mieszkańcami, organizować im pomoc, przez całą niedzielę wolał machać chorągiewką i wchodzić w pewną część ciała swoim pryncypałom z Platformy Obywatelskiej.
Oczywiście wyjazd i pobyt na marszu był obowiązkiem, bo członkowie Platformy dostali absolutny nakaz przyjazdu do Warszawy i wspierania swojego kandydata na prezydenta. A co z mieszkańcami? Kogo to obchodzi w Platformie…
Tyle tylko, że cała eskapada odbyła się właśnie kosztem zielonogórzan, którzy przez całą niedzielę nie mogli korzystać w swoich domach z wody. Najpierw awaria miała zostać usunięta do godziny 12:00, potem do 15:00, a skończyło się na tym, że do wieczora w wielu domach nie było po prostu wody. Czy ktoś wpadł na pomysł i postawił zielonogórzanom beczkowozy? Absolutnie nie. Nic takiego nie nastąpiło. A jedyne, co robiono, to wskazano numer telefonu, pod którym można otrzymać informację kiedy awaria zostanie usunięta.
Ta drobna awaria i całkowity brak reakcji na nią wskazuje, że politycy Platformy są całkowicie nieprzygotowani na jakiekolwiek kryzysy. To nie pierwszy raz, gdy nie potrafią oni sprostać prostym zadaniom stawianym im przez rzeczywistość.
Co więc będzie, gdy zdarzy się coś naprawdę poważnego?