Rok nowej władzy, czyli żenada, brak wizji i rozwoju. Ale jest też „miś na miarę naszych czasów”
Równo po roku od wyborów władze z Zielonej Góry postanowiły wśród zaprzyjaźnionych osób i bez udziału zwykłych zielonogórzan, podsumować pierwszy rok swojej pracy. Jaki był? Zdaniem władz znakomity, perfekcyjny i oby tak dalej. Tyle tylko, że pytając o ocenę zielonogórzan, można odnieść zupełnie inne wrażenie. Dlatego dziś przygotowaliśmy przegląd tego roku. Jaki był i co udało się zrobić władzom miasta w ciągu tych 365 dni?
Pabierowski niczym Kim Dzong Un?
W otoczeniu własnych poddanych, wyznawców, akolitów, hunwejbinów i klakierów. W takim towarzystwie ogłoszono sukces, na który z wytężeniem pracowano przez cały rok. Tak w skrócie można podsumować to, co wydarzyło się kilka dni temu. Wówczas to prezydent Marcin Pabierowski ze swoimi giermkami opowiedział o fantastycznych sukcesach swojej administracji, do których należy realizacja inwestycji poprzednika, wprowadzenie miasta na zupełnie nowe tory i świetlana przyszłość określona na najbliższe 50 lat.
Oklaskom w stylu uwielbienia koreańskiego dyktatora Kim Dzong Una nie było końca. Najbardziej zagorzałe płynęły z rąk tych, którzy przechrzcili się na Platformę Obywatelską, i którzy wierzą dziś w pomyślność realizacji planów wielkiego wodza. Pytanie jak długo będą to robić…
Wszak ta władz się nie myli. Postępuje zgodnie z planem i wcześniej ustanowionym w gabinecie, wyrzuconego z funkcji wiceministra Sługockiego, pomysłem na Zieloną Górę. A że pomysłodawca miałki i słaby, a wykonawcy mierni i wierni, to skutek jest taki, jaki widzimy od roku.
W górę śmieci i CRS
A jaki to był rok okiem zielonogórzan i niezależnych oceniających tę władzę dziennikarzy?
Przede wszystkim to rok podwyżek. Na dzień dobry zafundowano zielonogórzanom wzrost cen wywozu śmieci i to aż o blisko 30%. Do tego zlikwidowano ulgi na wejście na zmodernizowane kąpielisko w Ochli, czym de facto zablokowano możliwość korzystania po normalnych cenach dla osób nie będących mieszkańcami Zielonej Góry. Każdy przedsiębiorca dzieląc na lepszych i gorszych swoich klientów, windując tym drugim cenę postukałby się w głowę. Wiedziałby bowiem, że to zabija możliwość pozyskiwania pieniędzy z rynku. Ale nie wie o tym Pabierowski i jego ekipa, która nie ma pojęcia o przedsiębiorczości, zarządzaniu i ekonomii. Tak się dzieje, gdy całe życie pracowało się wyciągając pieniądze publiczne z samorządu.
Sam Pabierowski wywodzący się z branży strażackiej wielokrotnie chwalił się, że jest inżynierem. Ale tego pożaru, niestety, nie ugasił. Zrobił za to coś dużo gorszego. I tutaj dochodzimy do kolejnych podwyżek, a mianowicie tych za użytkowanie miejskiego basenu CRS. Tutaj rżnięcie na kasę doszło już do granic absurdu, a podwyżki sięgnęły kilkuset procent.
Wystarczy że wyjdziesz za granice Zielonej Góry i tam się osiedlisz i nie masz już szans na normalną opłatę, taką, jaka przysługuje zielonogórzanom. A dodajmy że ta dla zielonogórzan też poszła w górę i to niemało, bo podwyżki dla mieszkańców za wejście na basen sięgnęły rzędu 70%.
Katastrofa finansowa
Z największych sukcesów należy jeszcze wymienić nakaz przywozu śmieci przez zielonogórzan do punktu selektywnej zbiórki odpadów za pomocą własnych pojazdów. To na tyle wkurzyło mieszkańców, że po kilku dniach Pabierowski osobiście zainterweniował, opieprzył prezesa gumisia, który jest dziś ślepym wykonawcą jego poleceń i przywrócił sprawę do poprzedniego stanu. Prezes – kolega Pabierowskiego, miał być fachowcem. A kim się okazał…?
I to tyle jeśli chodzi o gospodarkę komunalną i zarządzanie miastem w tym segmencie.
Do kompletnej katastrofy doszło jednak w sprawach finansowych i pozyskiwaniu środków na inwestycje. Nieudolni urzędnicy z Platformy Obywatelskiej doprowadzili do tego, że Zielona Góra straciła kilkaset milionów złotych na rozwój Kolei Lubuskiego Trójmiasta. Miało być 21 przystanków, ekologiczna kolej łącząca Nową Sól, Zieloną Górę i Sulechów, która docelowo miała jeździć po terenie całego Lubuskiego Trójmiasta. Ale nic z tego. Urzędnicy wybrali swoich kolegów do napisania odpowiedniego wniosku, a ci oczywiście nie mając kompetencji jak cała Platforma Obywatelska, nie przysłali wniosku w należyty sposób o czasie i sprawa się rypła. Straciliśmy jakieś 300 milionów. Ale kogo to obchodzi… Mamy za to nową gazetę miejską za ponad 2 miliony rocznie. I to jest sukces. Prawda już nie będzie regalmentowana. Będzie jedyna, objawiona, plarformerska i darmowa, bo z kasy samorządu, czyli zielonogórzan.
A po co nam szpital onkologiczny?
Władze Zielonej Góry jako jądro Platformy Obywatelskiej w naszym regionie, współodpowiadają również za brak pieniędzy na budowę Szpitala Onkologicznego w Zielonej Górze. Przypomnijmy, że te pieniądze zapewniło Prawo i Sprawiedliwość w 2023 roku. Natomiast w lutym tego roku okazało się, że pieniędzy nie ma. Wymyślono przy tym bajeczkę, że rzekomo CBA kontroluje przygotowanie całej inwestycji, a w marcu pieniądze wrócą i będzie wszystko ok. Mamy maj i pieniędzy jak nie było, tak nie ma. Pozostało tylko rzucone w eter oszustwo, którym trzeba nakarmić zielonogórzan.
W Zielonej Górze miał również powstać szpital dla dzieci z problemami psychiatrycznymi. O ile sama idea budowy szpitala jest super, bo potrzeby są ogromne, to już jego lokalizacja wzbudziła ogromne kontrowersje. Protestowali mieszkańcy, którzy jak sami przyznawali, ochoczo wspierali w kampanii wyborczej Platformę Obywatelską. Teraz sami przekonali się jacy są politycy PO i jak bardzo liczą się ze słowem mieszkańców. To, co powtarzają w kuluarach nie nadaje się do publikacji. Ale w następnych wyborach znów zapewne zagłosują na tych, którzy ich sponiewierali i oszukali. To normalne przy tym poziomie pojmowania świata i rzeczywostości. Przy okazji tej sprawy doszło do awantury wewnątrz klubu Platformy Obywatelskiej w radzie miasta. Kilka pań, nawet tych z komornikiem na karku, który zabiera dietę radnej, a mających inne zdanie na temat wycinki drzew pod budową, postanowiło nie wspierać tworzenia obiektu w Parku Poetów, który jest jedną z zielonych enklaw miasta Zielona Góra.
Szantaże, czyli komuno wróć
Jako jeden z mega sukcesów obecnej władzy, należy wyartykułować sposób pozbycia się narratora i współorganizatora oraz reżysera zielonogórskiego orszaku Trzech Króli.
Janusz Młyński aktor Lubuskiego Teatru i dziennikarz przez lata był główną postacią całego przedsięwzięcia. Na tyle jest jednak dziś znienawidzony przez Platformę Obywatelską, że osobiście nakazał wyrzucić go z tego przedsięwzięcia wiceprezydent Marek Kamiński. Przy okazji doszło do szantażu organizatorów wydarzenia. Zapowiedziano wprost, że jeżeli Młyński będzie jednak prowadził imprezę, to miasto nie da grosza na jej przygotowanie.
Ostatnim mega sukcesem jest sprowadzenie święta Konstytucji 3 Maja przez władze miasta pod sowiecki pomnik na Placu Bohaterów w Zielonej Górze. Przez lata wydarzenie odbywało się przy pomniku Konstytucji 3 Maja w parku Sowińskiego. Ale tym razem zwyciężył chyba sentyment do komuny i Platforma Obywatelska postanowiła przenieść całość przedsięwzięcia w bliższe jej sercu miejsce. Sukces odniesiono. Impreza się odbyła, a mieszkańcy nieświadomi tego, co w ogóle świętują przyszli, posiedzieli w ściągniętych za grubą kasę wojskowych w pojazdach i poszli. Jak za komuny. Ale sukces jest. Brawo!
Figurant w roli petenta
Mamy więc rok sukcesów na pełnej petardzie. Aż strach pomyśleć, co będzie w kolejnych latach. Być może zbudujemy coś naprawdę wielkiego. Tyszkiewicz ma zbudowane za życia rondo w Nowej Soli, więc może u nas postawimy… pomnik Sługockiego?
Jak sądzicie, czy przywołując Ryśka O.: „To byłby miś na miarę naszych czasów.”
Ale uwaga! Platforma naprawdę jest do tego zdolna, a Sługocki z pewnością nie miałby nic przeciwko temu. W końcu geniuszy należy czcić, a ich dokonania pokazywać. Czekamy więc na figurkę lub posąg Waldemara S. Wizjonera i akuszera zielonogórskich sukcesów.
A kim dla niego jest prezydent Marcin Pabierowski? Tym, kim sam się stał, pokazując swoją służalczość, brak charyzmy, nieumiejętność kreowania politycznego wizerunku, czym sprowadził się do roli petenta oraz figuranta, kontrolowanego na rozkaz Sługockiego przez jednego z wiceprezydentów.
I taki to był rok.