Sylwestrowa farsa w Zielonej Górze. Miała być impreza dla wszystkich, a co wyszło?
Miało być wspaniale, niepowtarzalnie i hucznie, a jak wyszło…? Internauci nie pozostawiają suchej nitki na sylwestrze miejskim w Zielonej Górze. – Byli równi i równiejsi – podkreślają w swoich wpisach w internecie i wskazują, że nie każdy mógł wziąć udział w imprezie.
W tym roku wzorem poprzedniego zabawa odbyła się na Placu Teatralnym. Miało być nowocześnie, bezpiecznie i komfortowo. Ale jak wynika z relacji uczestników, zamiast dobrej zabawy spotkali się z podziałem na równych i równiejszych, a zabawa wcale nie była taka, jak ją zapowiadano.
Największą bolączką jak podkreślano był limit 1500 osób, który wymyślono, aby impreza była bezpieczna. To spowodowało ogromne zamieszanie wśród osób, które chciały przedostać się w pobliże sceny, przed samą barierkę oddzielającą bawiących się od artystów.
– Chcieliśmy podejść bliżej, ale zażądano od nas jakiś wejściówek i nas nie wpuszczono – mówiła nam jedna z mieszkanek. – Ja żadnej wejściówki nie miałam, a widziałam jak obok mnie wpuszczane są osoby.
Z kolei jeden z mężczyzn chciał podejść bliżej sceny, ale nie pozwolono mu przekroczyć barier.
– Zostałem zupełnie z boku i stamtąd słuchałem muzyki, ale nie tak to powinno wyglądać – mówił nam rozżalony.
W internecie rozgorzała dyskusja na temat miejskiego sylwestra. Postronni mieszkańcy wskazywali na fatalne przygotowanie imprezy. Pojawiły się również komentarze przychylne dla organizatorów, ale z reguły wpisywały je osoby związane z urzędem i Platformą Obywatelską lub popierające ślepo obecne władze miasta.
Oto kilka wpisów internautów z portalu społecznościowego „podsumowujących” imprezę sylwestrowo-noworoczną w Zielonej Górze.
Na szczęście, nie licząc problemów logistycznych i zdenerwowania mieszkańców, impreza zakończyła się bez niespodzianek i wszyscy w zdrowiu mogli wrócić do domów. Niesmak jednak pozostał. To kolejna „kucha” władz miasta, w jej krótkiej, 8-miesięcznej historii zarządzania naszym wspólnym majątkiem. Co będzie dalej…?