Skandal w Zakładzie Gospodarki Komunalnej i miejskiej oświacie. Polityczne wpływy kluczowe podczas zatrudniania

Awantura w spółce miejskiej Zakład Gospodarki Komunalnej. Należąca do miasta firma pozbywa się części pracowników. – Robią to w grudniu, przed świętami, to nieludzkie – słychać na korytarzach przedsiębiorstwa.

Jako pierwsza o sprawie napisała „Gazeta Lubuska”, ale pominęła ważny wątek. Gazeta otrzymała list osoby pracującej w ZGK, która opisuje w nim sytuację panującą w firmie. Wynika z niego, że osobom, którym kończą się umowy na czas określony, nie są one przedłużane. W ten sposób firma de facto nikogo nie zwalnia, ale jednocześnie sprytnie redukuje zatrudnienie. Zarządzający firmą wolą władz miasta z Platformy Obywatelskiej prezes Mirosław Gruszecki, ma za zadanie doprowadzenia do zyskowności firmy, a dopiero potem będzie oglądał się na załogę.

O takim scenariuszu mówiło się już kilka miesięcy temu, gdy były prezes Krzysztof Sikora postanowił rozstać się z ZGK. Już wtedy pojawiły się zarzuty o słabą kondycję finansową miejskiej spółki. Niestety, poza powtarzanymi hasłami władz miasta, opinii publicznej nie zaprezentowano żadnych dokumentów, które mogłyby potwierdzać sytuację. Faktem jest z kolei, że poprzedni prezes Krzysztof Sikora prowadził duże inwestycje z ZGK, wprowadzając choćby nowy sprzęt i przygotowując firmę na nowe ekologiczne wyzwania.

Z jednej strony dochodzi do zwolnień, ale jak wynika z informacji od pracowników, które przekazano nam kilka dni temu, w ZGK miało dojść do zatrudnienia partnera jednej osoby publicznej. Mowa tu o jednej z ważnych posłanek Platformy Obywatelskiej. I ten ważny szczegół został zupełnie pomięty w Gazecie Lubuskiej, pozostającej dziś pod kontrolą polityków Platformy.

Pracownicy ZGK bardzo źle przyjęli tę wiadomość.

– Dla nas to jest skandal. Z jednej strony prezes pozbywa się ludzi, bo taka jest wola władz miasta, a z drugiej zatrudnia się ludzi, bo są blisko związani z kimś z Platformy Obywatelskiej. Mamy nadzieję, że tą sprawą zajmą się też związki zawodowe – usłyszeliśmy od pracowników.

Ale to nie jedyny przypadek, gdy dokonuje się zatrudniania osób bliskich Platformie Obywatelskiej. Do podobnej sytuacji doszło w Wydziale Oświaty, Kultury i Sportu Urzędu Miasta. Kilka miesięcy temu w roli zastępcy naczelnika wydziału pojawił się tam Wojciech Lubiński, który doświadczenia w sprawach zarządzania oświatą co prawda nie ma, ale nie jest to istotne. Ważne jest, że jest blisko związany w Platformą Obywatelską i startował z jej listy w wyborach. A ta rekomendacja wystarczy, aby zatrudniać w urzędzie miasta pod wodzą PO.

WOJCIECH LUBIŃSKI

Lubiński został zatrudniony na miejsce Lidii Gryko, wieloletniej doświadczonej zastępczyni naczelnika wydziału Jarosława Skorulskiego. Ten ostatni jest fachowcem i na razie zachował posadę, chociaż od początku rządów Platformy Obywatelskiej w Zielonej Górze mówiono otwarcie, że dla nowej władzy jest nieakceptowalny. Jednym z warunków postawionych Skorulskiemu przez nowe władze miała być rezygnacja z uczestnictwa w Fundacji Ogrody Kultury im. Księżnej Dino, która od początku opiekuje się pałacem w Zatoniu.

Cała sprawa pachnie co prawda prymitywnym szantażem, ale najważniejsi urzędnicy miejscy osiągnęli swoje cele i na jakiś czas wszystko przycichło. W kuluarach słychać jednak, że sprawa nie jest jednak zakończona, a Lubiński dziś uczy się pracy w wydziale oświaty, by w przyszłości zastąpić właśnie Skorulskiego. A nad całym procesem czuwa wiceprezydent Marek Kamiński z PO, niegdyś, jak wielu dzisiejszych „demokratów”, członek komunistycznej nieboszczki PZPR.